Wzrost Produktu Krajowego Brutto gorszy od oczekiwań

PKB

PKB wzrósł w minionym roku zaledwie o dwa procent (podał Główny Urząd Statystyczny). Rok wcześniej wynik był nieporównywalnie lepszy - 4,3 proc. Tendencja spadkowa utrzyma się i w bieżącym roku. Dwuprocentowego wyniku nie uda się powtórzyć. Jeśli przewidywania ankietowanych przez Money.pl ekonomistów się sprawdzą, będziemy mieli do czynienia z najgorszą sytuacją w gospodarce od 1992 roku.

Według głównego ekonomisty Polskiego Banku Przedsiębiorczości Ignacego Morawskiego, spowolnienie gospodarcze jest wynikiem trzech czynników. Po pierwsze spadku popytu zewnętrznego związanego z recesją w strefie euro. Jak wynika z danych Komisji Europejskiej, w 2012 roku gospodarka Eurolandu jako całości skurczyła się o 0,4 proc.

- "Na to nałożył się wyraźny spadek inwestycji infrastrukturalnych" – dodaje Morawski. Szczególnie widoczne to było w danych o PKB za trzeci kwartał, gdy inwestycje były niższe o 1,5 proc. niż w analogicznym okresie 2011 roku. Dla porównania w pierwszym półroczu ubiegłego roku odnotowano wzrost inwestycji odpowiednio o: 0,8 i 1,9 proc.

Największy wpływ na wyraźne wyhamowanie polskiej gospodarki – tak w opinii Morawskiego, jak również zdaniem Ernesta Pytlarczyka, głównego ekonomisty BRE Banku - miał jednak spadek popytu wewnętrznego.

Potwierdzają to dane o sprzedaży detalicznej w 2012 roku. Jeszcze w styczniu była ona wyższa o prawie 10 procent niż rok wcześniej. W trakcie roku zapał do zakupów Polaków sukcesywnie jednak malał, by w grudniu sprzedaż zanotowała spadek o 3,6 proc. w skali roku.

Według głównych ekonomistów bankowych, ankietowanych przez Money.pl, w 2013 roku sytuacja rodzimej gospodarki raczej się nie poprawi. Wręcz przeciwnie: w pierwszych miesiącach roku część analityków nie wyklucza nawet spadku PKB. Gdyby do tego doszło, byłaby to pierwsza taka sytuacja od 1992 roku. Być może właśnie w tej chwili nasza gospodarka zwalnia i dynamika PKB schodzi poniżej zera.

- "Ze względu na spadek wydatków infrastrukturalnych, ale przede wszystkim w związku ze zmniejszającym się popytem wewnętrznym, w pierwszym półroczu polska gospodarka wpadnie w techniczną recesję" - ostrzega Pytlarczyk.

Ekonomista BRE Banku jest największym pesymistą, bo jego zdaniem w całym 2013 roku gospodarka polska wzrośnie co najwyżej o pół procent. Takiego scenariusza nie wyklucza również Ignacy Morawski, ale tylko w przypadku, jeżeli Rada Polityki Pieniężnej nie obniży do kwietnia stóp procentowych o co najmniej 75 punktów bazowych.

Wyraźnego hamowania gospodarki w pierwszych miesiącach roku oczekuje także Piotr Bielski, ekonomista BZWBK: "W pierwszej połowie roku czeka nas dołek koniunktury i zmiana PKB zbliży się nawet do zera".

Podobne przewidywania, co do pierwszych miesięcy roku, ma również Grzegorz Maliszewski, główny ekonomista Millennium Banku, który uważa, że pomimo wyraźnego spowolnienia, prawdopodobieństwo recesji jest bardzo niewielkie.

Z nieco większym optymizmem na początek roku patrzy natomiast Rafał Benecki, główny ekonomista ING Banku Śląskiego. Według niego w pierwszych dwóch kwartałach nowego roku polska gospodarka będzie rosła odpowiednio o 0,2 i 0,6 proc.

- "Taki wynik to w dużej mierze efekt słabości popytu krajowego, który wynika z niemal zerowego wzrostu konsumpcji i niskich dochodów" - tłumaczy Benecki.

W 2012 roku wzrost wynagrodzeń w przedsiębiorstwach przekraczał poziom inflacji tylko w pierwszym półroczu. Od lipca realnie pensje w firmach co najwyżej rosły w tempie wzrostu cen i usług konsumpcyjnych.

Wszyscy ankietowani przez Money.pl ekonomiście z dużo większym optymizmem patrzą na drugą połowę roku.

- "W trzecim i czwartym kwartale PKB Polski urośnie odpowiednio o 1,5 i 1,9 proc. Będzie to efekt odbicia popytu krajowego oraz coraz lepszej kondycji naszego głównego partnera gospodarczego - Niemiec. W dodatku przewidujemy, że inwestycje publiczne - które w pierwszej połowie roku osiągną dołek - w drugiej połowie mogą nieznacznie odbić" – szacuje Rafał Benecki.

Również Piotr Bielski uważa, że klucz do poprawy kondycji rodzimej gospodarki leży w Niemczech. - "Motorem napędowym będzie eksport. To efekt prognozowanego ożywienia u naszego największego partnera gospodarczego, Niemiec. Co prawda udział naszych zachodnich sąsiadów w całkowitym eksporcie maleje, jednak wszystko wskazuje, że ożywienie u nich zwiększy sumę zamówień w polskim przemyśle" - tłumaczy.

Nieco bardziej ostrożny w oczekiwaniach na poprawę sytuacji u naszych zachodnich sąsiadów jest Dariusz Winek, główny ekonomista Banku Gospodarki Żywnościowej: - "Nie wszystkie przedsiębiorstwa, które eksportują do Niemiec, czeka okres prosperity. Nie stracą głównie te firmy, których produkty sprzedają się dobrze mimo kryzysu - na przykład w branży spożywczej. Nie można tego powiedzieć na przykład o sektorze meblarskim lub RTV i AGD" - wyjaśnia Winek.

Według Ernesta Pytlarczyka z BRE Banku liczenie na pokaźny impuls z Niemiec dla naszej gospodarki tym razem jest nie do końca zasadne. - "W odróżnieniu od 2009 roku, gdy to eksport uchronił nas przed spadkami PKB, tym razem złoty jest zbyt mocny" - wyjaśnia.

Trudno nie przyznać ekonomiście racji. W 2009 euro w pierwszym półroczu kosztowało nawet ponad 4,9 złotego. W tym roku przewiduje się natomiast możliwość spadku kursu europejskiej waluty nawet poniżej 4 złotych.

Natomiast Ignacy Morawski jest zdania, że wyraźne odbicie w polskiej gospodarce jest możliwe tylko w przypadku znacznego, a zarazem szybkiego poluzowania polityki monetarnej: "Jeżeli do kwietnia RPP obniży stopy procentowe o 75 punktów bazowych, są realne szanse na mocniejsze odbicie w drugim półroczu tak, by w czwartym kwartale gospodarka rozwijała się w tempie 2 proc., a w całym roku wzrost PKB oscylował w okolicach procenta".

źródło: Money.pl

opublikowano: 2013-01-31
Komentarze
Polityka Prywatności