Banki i kasy oszczędnościowe będą musiały płacić nową opłatę - na fundusz stabilizacyjny. Ministerstwo Finansów chce ją przeforsować jak najszybciej. Rocznie instytucje finansowe zapłacą blisko dwa miliardy złotych. To przełoży się na kieszenie klientów i sprawi, że banki mniej chętnie będą udzielać kredytów.
Nowe obciążenie, nazwane opłatą ostrożnościową, będzie funkcjonowało oprócz obowiązkowych składek na Bankowy Fundusz Gwarancyjny. "Projekt ustawy ma na celu wzmocnienie stabilności finansowej sektora instytucji finansowych prowadzących działalność depozytowo-kredytową w Polsce oraz roli Bankowego Funduszu Gwarancyjnego" - czytamy w uzasadnieniu do projektu ustawy. Pieniądze odkładane w funduszu byłyby przeznaczane na współfinansowanie pomocy przyznawanej bankom przez BFG. "Nadrzędnym zadaniem funduszu stabilizacyjnego ma być wspieranie działań mających na celu utrzymanie stabilności finansowej sektora bankowego" - argumentuje Ministerstwo Finansów.
"Zebrane pieniądze fundusz wykorzysta w głównej mierze na współfinansowanie działań pomocowych państwa, takich jak udzielanie przez Skarb Państwa gwarancji czy pożyczek papierów wartościowych, kierowanych do zagrożonych utratą płynności instytucji finansowych" - zapisano w uzasadnieniu do najnowszej wersji ustawy.
Ministerstwo Finansów przewiduje, że opłata ostrożnościowa będzie uiszczana dwa razy w roku. Jej wysokość ma nie przekraczać 0,2 proc. podstawy opłaty obowiązkowej stosowanej przy naliczaniu należności na Bankowy Fundusz Gwarancyjny. W ubiegłym roku wymóg kapitałowy sięgnął blisko 67,5 mld złotych. W ustawie zapisano, że wyliczony wymóg kapitałowy będzie mnożony przez 12,5 i z tej sumy ma być wyliczana opłata ostrożnościowa.
W projekcie przewidziano, że opłata ostrożnościowa będzie pobierana od banków krajowych, oddziałów instytucji kredytowych, oddziałów banków zagranicznych oraz spółdzielczych kas oszczędnościowo - kredytowych. Czyli wszystkich instytucji już objętych obowiązkiem płacenia składek na Bankowy Fundusz Gwarancyjny.
Oznacza to dla banków i kas, że oprócz tego co płacą rocznie na BFG, czyli około 2,7 mld złotych, będą musiały wyłożyć dodatkowo blisko 1,7 mld złotych. Biorąc pod uwagę, że dodatkowa opłata nie będzie stanowić kosztu uzyskania przychodu, trzeba ją powiększyć o 19 proc. niepotrącalnych wydatków na gruncie podatku dochodowego. W ten sposób szacunkowe, realne obciążenie banków przekroczy 2 mld złotych. Ministerstwo Finansów przygotowało co prawda trzy warianty nowego podatku, jednak w uzasadnieniach do projektu za każdym razem wskazuje się jej najwyższy pułap.
Wprowadzenie opłaty w najwyższym proponowanym wymiarze, spowodowałoby, że banki będą ponosić roczne koszty bezpieczeństwa w wysokości 4,7 mld złotych. Zważywszy, że kwota ta stanowi aż 25 procent zysków brutto jakie banki wypracowały w 2011 roku, to bardzo wysoki haracz.
- "Bardzo trudno mi zrozumieć resort finansów, który chce dodatkowego opodatkowania banków, które nie transferują zysków z Polski" - mówi Money.pl Leszek Niemycki, prezes Deutsche Banku PBC. - "KNF stoi na straży tego, aby zyski były reinwestowane. To sprawia, że zwiększają się kapitały banków. W efekcie stają się bardziej bezpiecznymi instytucjami. Pomysł ministerstwa to zabieranie zysku, który mógłby być przeznaczony na zwiększenie bazy kapitałowej lub na zwiększenie akcji kredytowej."
Determinację rządu, by dołożyć bankom dodatkową opłatę, zrozumieć tym trudniej, że kondycja banków jest w ostatnich latach coraz lepsza. W drugim kwartale tego roku, były już blisko 8 mld złotych na plusie. Zyski banków z roku na rok systematycznie rosną.
Źródło: Bankowy Fundusz Gwarancyjny
W minionych latach, mimo światowego kryzysu, nie zdarzył się ani jeden przypadek upadku banku w Polsce. Od czterech lat na restrukturyzację lub ratowanie banków z Bankowego Funduszu Gwarancyjnego nie wydano ani złotówki. Na jego koncie na początku 2011 roku było już blisko 7,5 mld złotych.
- "Planowana opłata w wysokości 0,2 proc. opłaty rocznej na BFG będzie stanowić dla banków spółdzielczych kolejne i wysokie obciążenie - nie ma na to naszej zgody" - mówi Money.pl Jerzy Różyński, prezes zarządu Krajowego Związku Banków Spółdzielczych. - "Tym bardziej że jako nierzetelne traktujemy uzasadnienie tej opłaty skutkami kryzysu finansowego. Polskie banki, a w szczególności spółdzielcze, dobrze przetrwały próbę kryzysu oraz potwierdziły że ich obecna działalność jest bezpieczna i adekwatna do ponoszonego ryzyka. Nakładanie nowych poważnych obciążeń, ograniczających możliwość zwiększania kapitałów własnych, jest nieuzasadnione i bezpodstawne."
Dodatkowe obciążenia przełożą się nie tylko na obciążenia klientów, ale również na ograniczenie akcji kredytowej realizowanej przez banki. - "Nie mamy co do tego złudzeń, po wprowadzeniu opłaty ostrożnościowej, koszty działania banków, a co za tym idzie obsługi klienta pójdą w górę. Te straty jakoś trzeba będzie przecież pokryć" - mówi Money.pl dr Mariusz Zygierewicz ze Związku Banków Polskich. - "Banki będą zmuszone podnieść opłaty za udzielone kredyty. Trudno zrozumieć, jaka intencja kryje się za tym projektem. Co prawda przedstawiciel resortu finansów jest przewodniczącym rady BFG, ale nie ma większości, a przede wszystkim rząd nie ma prawnych możliwości wykorzystania tych pieniędzy w inny sposób niż na wspomaganie banków."
Już teraz wskutek wprowadzania przez KNF rekomendacji i zaostrzania kryteriów przyznawania kredytów, ich wartość w pierwszym półroczu tego roku w porównaniu z analogicznym okresem ubiegłego spadła o blisko 4 procent. Spadek jest jeszcze bardziej drastyczny, gdy weźmie się pod uwagę najbardziej popularne kredyty gotówkowe. Ich liczba w skali roku spadła aż o 20 procent. Liczba kredytów hipotecznych spadła jeszcze mocniej - o blisko 22 procent.
Autor: Andrzej Zwoliński, Money.pl
Źródło: Money.pl