Unijne kraje sprawdzą koszt zmiany unijnego celu ograniczenia emisji CO2 z 20 do 30 proc. - powiedziała komisarz UE ds. klimatu Connie Hedegaard. Zaznaczyła, że 30 proc. to propozycja Komisji Europejskiej, ale nigdy nie było mowy, by wprowadzić ją od razu.
Hedegaard pytana, jakie byłyby dla polskiej gospodarki i energetyki skutki decyzji o podwyższeniu unijnego celu ograniczenia do 2020 r. emisji CO2 z obecnych 20 do 30 proc., w porównaniu z rokiem 1990, podkreśliła, że Komisja Europejska nigdy nie mówiła o podjęciu takich decyzji od razu. "W Komisji nie powiedzieliśmy, że powinniśmy teraz podjąć jakąkolwiek decyzję, od samego początku było to jasne" - zapewniła.
Komisja zaproponowała sprawdzenie, ile kosztowałyby takie zmiany i jaki jest potencjał ograniczenia emisji CO2 w każdym z krajów. "Potrzebujemy takich analiz, bo może się okazać, że w danym kraju jest potencjał i możliwości ograniczania emisji, a jednocześnie może on nie mieć środków, by takie zadania zrealizować" - tłumaczyła.
"Dlatego naszym zadaniem jest określenie potencjału, kosztów oraz barier takiej ewentualnej decyzji o ograniczeniu emisji z 20 do 30 proc. W ubiegły piątek państwa członkowskie wspólnie z Komisją Europejską dały sygnał, że należy przejść do drugiego etapu takich analiz" - dodała.
Bardziej ambitna polityka klimatyczna nie oznacza, że zwykły obywatel to odczuje; myślę, że na propozycję takiej zmiany trzeba patrzeć w szerszym kontekście - powiedziała komisarz. "Rzecz w tym, że konsekwencje będą, jeżeli nic nie zrobimy - wtedy ryzykujemy, że stracimy pozycję lidera" - podkreśliła.
"Równowaga, którą musimy osiągnąć w trakcie negocjacji, polega na tym, by ograniczać zmiany klimatu, zwiększać nasze bezpieczeństwo energetyczne i równocześnie tworzyć nowe miejsca pracy. Tej równowagi musimy szukać i o to chodzi" - dodała.
"Zwykły Polak uświadomi sobie, że im więcej będziemy mieć budynków wydajnych energetycznie, tym niższe rachunki będą płacone za energię przez wiele lat po ich powstaniu" - mówiła. Chodzi nie tylko o ten konkretny przykład. Trzeba również prowadzić bardziej zrównoważone inwestycje, które przynoszą dodatkowe efekty - coś, z czego później możemy korzystać - zaznaczyła komisarz.
"Europa była w przeszłości liderem na świecie pod kątem wydajnych energetycznie rozwiązań. Do tej pory stworzyliśmy ponad 3 mln miejsc pracy w Europie w tych obszarach. Mamy wynikające z tego ogromne przychody z eksportu. To dla nas dobry biznes" - dodała.
W ocenie Hedegaard, teraz wyzwania stawiają nam np. Chiny, które robią bardzo dużo w dziedzinie energii słonecznej i wiatrowej. "To samo robi Korea, która wytwarza bardzo dużo samochodów, Meksyk, Brazylia - czyli stawia się przed nami wyzwania inne, niż kiedykolwiek w przeszłości" - powiedziała.
Celem działań ograniczających emisję CO2 jest powstrzymanie wzrostu temperatury na świecie - tzw. efektu cieplarnianego. Chodzi o to, żeby średnia temperatura na świecie nie wzrosła powyżej 2 st. Celsjusza w porównaniu z okresem przed rozwojem przemysłu.
W grudniu 2008 roku szefowie państw i rządów na szczycie UE w Brukseli uzgodnili jednostronną redukcję emisji CO2 o 20 proc. do 2020 r. w porównaniu z 1990 rokiem. UE ogłosiła też, że jest gotowa do redukcji emisji CO2 o 30 proc., jeśli inne uprzemysłowione potęgi zgodzą się na porównywalny wysiłek i podpiszą nowe porozumienie klimatyczne, które zastąpi obowiązujący do 2012 r. Protokół z Kioto. Państwa zobowiązały się w nim do ograniczenia emisji o kilka procent w porównaniu z 1990 r.
Podczas konferencji klimatycznej ONZ w Kopenhadze w grudniu 2009
r. nie udało się jednak dojść do porozumienia, a poziom deklaracji m.in.
USA, Brazylii, Chin czy Japonii nie odpowiadał poziomom proponowanym
przez UE.
Źródło: PAP
Foto: isiria.files.wordpress.com