Według KNF, na koniec 2009 roku Polacy wykupili 8,163 mln ubezpieczeń od klęsk żywiołowych. 6,95 mln to ubezpieczenia osób fizycznych. Średni koszt rocznej składki ubezpieczeniowej wynosi 260 złotych. Wypłacono ponad 1,2 mld złotych odszkodowań.
- Pomimo, że liczba osób, które ubezpieczają się rośnie, jest to
wzrost niezbyt dynamiczny. Wciąż jest mała świadomość zagrożeń. Ludzie
często wychodzą z założenia, że coś złego im się nie przydarzy – zauważa
Marcin Broda, redaktor naczelny Miesięcznika Ubezpieczeniowego. Poza
tym często barierą okazuje się wysokość ewentualnej składki.
Jest też druga strona medalu. Firmy ubezpieczeniowe nie są zbyt chętne do ubezpieczania na terenach, gdzie powodzie i zalania są częste. Tam można spodziewać się dużo wyższej składki lub sporych problemów z podpisaniem takiej umowy.
- Ubezpieczyciele muszą oszacować potencjalne ryzyko wystąpienia
zagrożenia.
To są polisy komercyjne, dobrowolne – mówi
Krystyna Krawczyk, dyrektor Biura Rzecznika Ubezpieczonych.
-
Chętnie ubezpieczą nasze domy od ognia, upadku samolotu czy zalania
kanalizacji. Jednak unikają ubezpieczania od sytuacji, której jest
duże prawdopodobieństwo wystąpienia.
- Jeśli ktoś buduje
się na terenie zalewowym musi liczyć się z tym, że może być mu trudno
znaleźć ubezpieczyciela. Jeśli się taki znajdzie składki na polisę mogą
być bardzo wysokie - potwierdza Marcin Tarczyński, z Polskiej Izby
Ubezpieczeń.
- Ubezpieczyciel nie jest po to by pokrywać straty związane z
wydarzeniami, które dzieją się nagminnie – dodaje Marcin Broda. -
Jeśli
na jakimś terenie powódź zdarza się regularnie, to należy podjąć
działania mające na celu ochronę przeciwpowodziową i to leży w zakresie
obowiązków państwa. Firma pokrywa koszty związane ze zdarzeniami
losowymi. Powódź, która ma miejsce raz na rok, raz na dwa lata to już –
w żargonie ubezpieczeniowym - zdarzenie pewne - podsumowuje.
Każda
firma samodzielnie opracowuje warunki ubezpieczenia. Nie ma jednego
standardu definiowania powodzi i wyłączenia odpowiedzialności
ubezpieczeniowej.
- Panuje tu pełna dowolność. Każdy zakład stosuje
indywidualne podejście – mówi Tarczyński z PIU.
Większość zakładów przed zawarciem umowy na wypadek na przykład
powodzi zobowiązuje klienta do podpisania oświadczenia, że na terenie
na którym stoi jego dom w ciągu ostatnich dziesięciu lat powódź nie
zdarzyła się więcej niż dwa razy. W przeciwnym wypadku odmawia zawarcia
umowy.
Poza tym nie jest rzadkością stosowanie tzw. wyłączeń,
które powodują, że w danej sytuacji towarzystwo nie wypłaca pieniędzy.
Warto na to zwrócić uwagę, bo może się okazać, że pomimo polisy firma
nie wypłaci nam pieniędzy.
- Najczęstszym wyłączeniem odpowiedzialności ubezpieczeniowej jest
wystąpienie zalania lub podtopienia z niedrożnej kanalizacji. Za stan
kanalizacji odpowiadają samorządy, więc nie leży to w zakresie
odpowiedzialności firmy – tłumaczy Broda.
Zdarza się także,
że odszkodowaniu nie podlegają straty spowodowane wezbraniem wód
gruntowych, które powinny być odprowadzane przez kanały melioracyjne, a
za ich stan także odpowiedzialna jest gmina.
- Wielu
ubezpieczycieli uzależnia też wypłatę od faktu ogłoszenia przez gminę
stanu powodzi. Nie zawsze się tak dzieje, np. w przypadku lokalnych
podtopień – tłumaczy Broda.
W Polsce tylko rolnicy mają obowiązek ubezpieczania swoich budynków od
klęsk żywiołowych. Obecnie w kraju mamy 1 mln 600 tys. tego typu
rolniczych polis.
Składka na nią liczona jest procentowo od wartości budynków
. - Może
to kosztować nawet kilkaset złotych rocznie jeśli rolnik ubezpiecza
nowy budynek do tzw. wartości odtworzeniowej, czyli na kwotę, która w
przypadku zniszczenia pozwoli go spokojnie odbudować - tłumaczy
Krystyna Krawczyk z Biura Rzecznika Ubezpieczonych. Tak jednak można
ubezpieczać tylko budynki kilkuletnie.
- W przypadku starego budynku
składka jest niższa, ale i odszkodowanie niewielkie – podsumowuje
Krawczyk.
W wielu krajach europejskich wszyscy właściciele nieruchomości mają
obowiązek posiadania tego ubezpieczenia od klęsk żywiołowych. -
Jego
powszechność powoduje zmniejszenie składki. To jedno z rozwiązań,
które proponowaliśmy wprowadzić w naszym kraju w zeszłym roku, ale
zostało przyjęte bez entuzjazmu – mówi Krawczyk.
W ciągu ostatnich dni do firm ubezpieczeniowych powodzianie zgłosili 20 tysięcy szkód.
Allianz odbiera 50 wniosków w ciągu godziny. Ergo Hestia odnotowała 2
tysiące wniosków przez 3 ostatnie dni.
- Do oddziałów PZU, największego polskiego
ubezpieczyciela, w ciągu czterech ostatnich dni wpłynęło ponad 9
tysięcy zgłoszeń związanych z powodzią – mówi
Magdalena
Olborska, z biura prasowego PZU. Warta przyjęła 3 tysiące
wniosków z powodu powodzi.
Najczęstsze szkody powodziowe to zalania piwnic, a także budynków
gospodarczych i domów. Najbardziej ucierpiały województwa małopolskie i
śląskie. Najwięcej szkód zgłoszono z okolic Gliwic, Oświęcimia, Krakowa,
Sandomierza, Bielska – Białej, Bochni, Żywca i Tarnowa. Wiele osób
straciło dorobek całego życia.
Ubezpieczyciele wysyła na miejsce powodzi większą liczbę
pracowników.- Jak na razie to kilkuset osób, które pomogą oszacować
straty – informuje Marcin Tarczyński, z Polskiej Izby Ubezpieczeń.
PZU skierowało 250
pracowników i mobilne biuro likwidacji szkód - autokar. Swoich
pracowników na zalane tereny wysłał też Allianz. Jednak firma przyznaje,
że ze względu na powódź, mają oni na trudności z dotarciem do wielu
miejsc.
Ubezpieczyciele obiecują przyspieszenie załatwiania spraw
i szybsze wypłacanie odszkodowań. W przypadku niskiego odszkodowania
decyzja o wypłacie zapada bez oględzin, po samym wywiadzie z
poszkodowanym. Ma być ono wypłacane po kilku dniach.
PZU największy
polski ubezpieczyciel zdecydował się na zwiększenie do 3 tysięcy
złotych limitu odszkodowań wypłacanych od ręki (dotąd było to 1 tysiąc
złotych).
- Sam limit jest ruchomy – w ubiegłym roku szybsza ścieżka
dotyczyła nawet szkód sięgających 10 tys. złotych – dodaje Olborska
z biura prasowego PZU.
By ułatwić pracę, warto przygotować
zdjęcia zniszczonego przez powódź majątku.
- Nie jest do tego
potrzebny profesjonalny sprzęt fotograficzny – wystarczą zdjęcia
zrobione telefonem komórkowym. Taka dokumentacja jeszcze bardziej skróci
czas oczekiwania na wypłatę pełnego odszkodowania – informuje z
kolei Marcin Tarczyński z Polskiej Izby Ubezpieczeń.
Ubezpieczyciel
ma także obowiązek pokryć koszty związane z zabezpieczeniem mienia
przed szkodą. -
Kiedy idzie powódź i kupujemy piasek, by usypać
wały, to te koszty także pokrywa zakład ubezpieczeniowy – nawet jeżeli
zabezpieczenie okaże się nieskuteczne. Ta zasada wynika z kodeksu
postępowania cywilnego. Wielu ubezpieczonych nie ma tej świadomości –
tłumaczy Marcin Broda.
W ostatnich dniach zdarza się, że
klienci poszukują ubezpieczenia
last minute. Nie jednak co liczyć
na to, że uda się nam ją podpisać.
- Zawarcie umowy ubezpieczeniowej w
takim momencie nie leży w interesie ubezpieczyciela – mówi Joanna
Kitowska, rzeczniczka prasowa Ergo Hestii.
Premier wizytując tereny zalane obiecał wypłatę bezzwrotnej pomocy dla osób, które ucierpiały na skutek powodzi. Na razie jednak nie wiadomo na jakie kwoty mogą liczyć. - Każda gmina otrzyma zaliczkę w wysokości 100 tys. złotych na bieżące wydatki związane z prowadzeniem działań przeciwpowodziowych – mówi Małgorzata Woźniak, rzeczniczka MSWiA. Te pieniądze już są, przekazujemy je jak najszybciej.
Dysponować nimi będą wojewodowie – wiedzą jakie są najbardziej palące potrzeby. W ciągu minionych 13 lat, osobom lub rodzinom, które straciły mienie, wypłacono z budżetu państwa w formie bezzwrotnych zasiłków celowych 333 mln zł. W tegorocznej rezerwie celowej, którą rząd może przeznaczyć na pomoc powodzianom 700 mln złotych. - Jeśli będzie potrzeba, będzie więcej – mówi Małgorzata Woźniak. By tak się stało trzeba będzie znowelizować budżet.
Źródło: money.pl