Straty spowodowane przez powódź tysiąclecia z 1997 roku oszacowano na około 14 mld złotych. W kolejnych latach wielka woda przychodziła wielokrotnie przynosząc poważne straty w sumie liczone na 13,5 mld złotych.
Na naprawę zniszczonych lub uszkodzonych dróg, budynków i instalacji komunalnych wydaliśmy 4,5 mld złotych. Kolejne 9 mld kosztowały reperacje zniszczonych wałów, jazów, śluz i urządzeń melioracyjnych.
Po niefortunnej wypowiedzi Włodzimierza Cimoszewicza z 1997 roku pod adresem powodzian, że
trzeba się było ubezpieczyć, każda kolejna ekipa nie szczędziła pieniędzy dla zalanych czy podtopionych.
W ciągu minionych 13 lat, osobom lub rodzinom, które straciły mienie, wypłacono z budżetu państwa w formie bezzwrotnych zasiłków celowych 333 mln zł. Wszystko wskazuje na to, że suma ta wzrośnie. Wstępna obietnicę mieszkańcom podtopionej Małopolski złożył wczoraj Donald Tusk.
- Najpierw szacujemy, ilu ludzi to dotknęło, ile pomoc będzie wynosiła, ale postaram się, żeby nikt, kto został bez środków, nie został bez pomocy. O skali dzisiaj nie jestem w stanie powiedzieć - zaznaczył premier.
O tym, że nie będzie problemów z finansowym wsparciem zapewnił też minister finansów Jacek Rostowski.
- Zawsze mamy rezerwę budżetową na takie przypadki. Jest jasne, że ona jest właśnie przeznaczona te cele. Mogę tylko czekać na sugestię ze strony MSWiA i zobaczymy, jak to będzie wyglądało - zadeklarował Rostowski.
W tegorocznym budżecie rezerwa celowa na przeciwdziałanie i usuwanie skutków klęsk żywiołowych wynosi 700 mln zł.
- Środki te można przeznaczyć głównie na pomoc dla samorządów, które poniosły straty w infrastrukturze, ale też na pomoc dla osób i rodzin poszkodowanych przez żywioł - wyjaśnia Małgorzata Woźniak z MSWiA.
Do tej pory najwięcej, bo 3,5 mld złotych, wydano na ochronę przeciwpowodziową w dorzeczu Odry. 800 mln kosztowała modernizacja i budowa systemów melioracyjnych, zaledwie 250 mln złotych wydano na ochronę przeciwpowodziową na Wiśle. W sumie zaledwie niewiele ponad 4,5 mld złotych.
- Nakłady na te inwestycje są tak niskie, bo przede wszystkim brakuje pieniędzy. Po drugie, w Polsce brakuje kompleksowego programu hydrologicznego - mówi Krzysztof Janik, były minister spraw wewnętrznych i administracji.
To jest zawsze kwestia pewnego wyboru, na co wydać pieniądze. Bo z jednej strony trzeba budować drogi, z których korzystają miliony. Z drugiej, w powodziach ucierpi mniej ludzi. Państwo stara się to jakoś wypośrodkować, łatać. A każdy rząd po cichu liczy, że będzie miał szczęście i kataklizm za jego kadencji akurat nie przyjdzie - mówi były szef MSWiA.
Najważniejsze inwestycje przeciwpowodziowe realizowane są w ramach:
Programu dla Odry 2006,
Programu dla Wisły 2020 i
Programu Żuławskiego 2030.
Koszt
Programu dla Odry 2006 oszacowano na ponad 9 mld złotych. Do tej pory zrealizowano tylko jedną trzecią z zaplanowanych inwestycji:
- wały i zabezpieczenia przeciwpowodziowe wokół Wlenia,
- zbiornik polderowy Krynka-Przeworno,
- jazy Szczytniki, Bartoszowicki oraz Lipki,
- dokończenie kanału Ulgi w Opolu,
- polder Buków jako I etap budowy zbiornika Racibórz,
- zbiorniki wodne
Topola i
Kozielno na Nysie Kłodzkiej,
- wał okrężny Mokrego Dworu,
- śluza Mieszczańska,
- odbudowa i modernizacja wałów wzdłuż Bystrzycy.
W tym roku na wszelkie prace zaplanowano wydać zaledwie niespełna 80 mln złotych. Realizacja największych inwestycji, czyli zbiornik Racibórz oraz modernizacja Wrocławskiego Węzła Wodnego, wciąż czekają.
Prace nad Programem dla Wisły rozpoczęto jeszcze 12 lat temu. Uzgadnianie jego założeń trwało aż do 2007 roku. Według wstępnych szacunków kosztować miał 12,5 mld złotych. Inwestycje przewidziano na lata 2008-2020 w czterech województwach: śląskim, małopolskim, podkarpackim i świętokrzyskim. Jak dotąd plan nie wyszedł poza fazę uzgodnień i konsultacji.
Blisko cztery lata trwało przygotowanie modernizacji wałów, przepompowni, rowów melioracyjnych oraz regulacja brzegów rzek i potoków na Żuławach. Program Żuławski 2030, ma być realizowany w dwóch etapach. Pierwszy, który już ruszył, ma się zakończyć do 2015 roku. Koszt inwestycji oszacowano na blisko 650 mln zł.
- To przeciągnie i odwlekanie inwestycji to efekt niedostatecznej ilości pieniędzy z budżetu państwa w dyspozycji Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej we Wrocławiu oraz Dolnośląskiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych czyli jednostek będących w zasadzie jedynymi inwestorami - wyjaśnia Stanisław Zięba, dyrektor wydziału dolnośląskiego urzędu wojewódzkiego, zajmującego się realizacją
Programu dla Odry 2006.
Jego zdaniem instytucje te dostają zaledwie kilka procent tego, co potrzebują. Jako kolejną przyczynę wskazuje ochronę środowiska.
- To przede wszystkim zmiana przepisów związanych z wejściem Polski do Unii Europejskiej ściśle regulujących procedury i wymagania w zakresie realizacji inwestycji szczególnie na obszarach objętych ochroną przyrody - mówi Zięba.
Szczególnie uciążliwe są procedury związane z inwestycjami w obszarach objętych np. programem NATURA 2000.
- Każda taka inwestycja jest bardzo dokładnie prześwietlana, co znacznie spowalnia cały proces inwestycyjny - tłumaczy Zięba.
Źródło: money.pl