Spór o długi na kolei kosztuje już miliony

Przewozy Regionalne spłaciły część zadłużenia co pozwoliło na tymczasowe uruchomienie zawieszonych połączeń InerREGIO. Spór o długi nadal jednak trwa, kosztował obie spółki co najmniej 4 miliony złotych. To nie koniec złych wiadomości dla pasażerów, na tory nie wyjedzie część pociągów TLK należących do PKP Intercity.

Na zawieszeniu blisko 50 połączeń InerREGIO tracą pasażerowie, ale też same spółki - Przewozy Regionalne jak i PKP PLK.

- Jeszcze za wcześnie jest na pełne oszacowanie ewentualnych kosztów związanych z zawieszeniem połączeń InterREGIO przez ten okres. Na razie możemy jednak powiedzieć, że dziennie z naszych usług na tych trasach korzystało około 20 tys. pasażerów - mówi Piotr Olszewski, rzecznik prasowy PR.

Według wyliczeń Przewozów Regionalnych spółka dziennie zaoszczędziła na wstrzymaniu pociągów 100 tys. zł z tytułu opłaty za dostęp do infrastruktury dla PKP PLK. Jednocześnie nie miała jednak przychodów z tytułu sprzedaży biletów.

Jeżeli przyjmiemy, że średnia cena biletu na przejazd InterREGIO wynosi 15 zł, to spółka dziennie miała w kasie o co najmniej 300 tys. zł mniej. To oznacza, że 10 dni przestoju to utrata wpływów na poziomie już około 3 mln zł. Z kolei PKP PLK utraciła w tym czasie około 1 mln zł. To pieniądze, które należałyby się spółce za korzystanie z torów, gdyby pociągi kursowały.

PKP PLK zgodziła się wczoraj na uruchomienie przez Przewozy regionalne interREGIO, ale tylko na próbę.

- Otrzymaliśmy zgodę na 4 dni i dzięki temu na tory wyjedzie łącznie 49 pociągów InterRegio. O przyszłości połączeń będziemy w dalszym ciągu rozmawiać z PKP PLK. Dla pasażerów byłoby to idealne rozwiązanie gdyby pociągi mogły wrócić na dłużej - mówi Piotr Olszewski, rzecznik PR.

Niestety nie wiadomo, czy przewoźnikowi uda się na czas porozumieć z PKP PLK.

4 maja PKP Polskie Linie Kolejowe jako zarządca torów zdecydował się zablokować wszystkie połączenia interREGIO. Jako powód monopolista podał zadłużenie Przewozów Regionalnych sięgające około 200 mln zł. Większość tej kwoty pochodzi ze starych długów PKP, nim nowym właścicielem Przewozów Regionalnych zostały samorządy.


Gdy w lutym Przewozy przestały płacić, PKP PLK zdecydowały się wstrzymać połączenia kolejowe, ale jedynie interREGIO - najbardziej dochodowe połączenia.

W tym tygodniu przewoźnik ten wpłacił na konto PKP PLK kwotę 28,5 mln zł z tytułu opłat za korzystanie z infrastruktury kolejowej. Jednak według Krzysztofa Łańcuckiego, rzecznika prasowego PKP PLK, to za mało.

- Nie zapłacona faktura za marzec, śladowa wpłata na poczet należności za luty, 20 maja będziemy oczekiwali na zapłatę za kwiecień kolejnych około 40 mln - mówi Łańcucki.

Przewozy Regionalne tłumaczą, że wciąż czekają na wpłatę zaległych kwot z Ministerstwa Infrastruktury oraz z województw, na terenie których wykonuje usługi przewozowe. Liczą także na wsparcie ministerstwa w restrukturyzacji historycznego zadłużenia Przewozów Regionalnych.

Według Piotra Olszewskiego środki te powoli spływają co pozwoli na dalsze regulowanie zobowiązań wobec PKP PLK. 23 maja na konto zarządcy torów ma zostać przelana kolejna transza. Spółka zamierza wpłacić ok. 35-40 mln zł, czyli tyle ile mniej więcej oczekuje zarząd PKP PLK.

PKP PLK groziła również wstrzymaniem połączeń PKP Intercity, która także zalegała z terminowymi płatnościami za korzystanie z torów. Stanie się to od 1 czerwca, gdy z rozkładów zniknie ok. 40-50 pociągów spółki InterCity.

- Cały czas prowadzimy rozmowy z PKP PLK na temat spłaty zadłużenia i ograniczenia eksploatacji torów. Na razie nie wiadomo kiedy i w jakim trybie zaczniemy to zadłużenie spłacać – mówi Paweł Ney, rzecznik PKP Intercity.

PKP Intercity jest więc traktowana znacznie łagodniej niż Przewozy Regionalne, choć termin opóźnień jest podobny. Według Krzysztofa Łańcuckiego na dzień 1 maja, przewoźnik ten dłużny był 125 mln zł i nie miał opłaconych należności za luty i marzec.

- Rozmowy przebiegają spokojnie, na pewno dogadamy się z PKP PLK. Nasz styl negocjacji jest bardzo ugodowy i koncyliacyjny. Przecież mamy długi – dodaje Ney.

Ze zmianami w rozkładzie jazdy pasażerowie muszą się liczyć już od najbliższej niedzieli. Ney zapewnia jednak, że nie ma to związku z obecnie trwającymi negocjacjami z PKP PLK.

- Zmiany w rozkładach, które wprowadzamy od 16 maja nie mają absolutnie żadnego związku ze sprawą rozliczeń z zarządcą infrastruktury i koniecznością ograniczenia eksploatacji torów. Zmiany te są spowodowane pracami modernizacyjnymi prowadzonymi przez PKP PLK głównie na trasie Warszawa - Trójmiasto - dodaje Ney.

Zmiany dotyczą 59, z 340 pociągów TLK. Większość z nich będzie miała wydłużony czas przejazdu, kilka zostanie odwołanych zupełnie, a kilka będzie dodatkowo zatrzymywało się w małych miejscowościach. Zmianami objęte jest także kilkanaście połączeń EIC i kilku międzynarodowych.

- Na odcinkach znacznej długości będzie można jeździć tylko jednym torem, co komplikuje ruch pociągów i zmniejsza przepustowość trasy. Będą to roboty torowe oraz budowa 16 wiaduktów (10 drogowych i 6 kolejowych). Znaczna część tych prac będzie zakończona do końca 2010 r. - wyjaśnia rzecznik PKP PLK.

Z nieoficjalnych informacji wynika, że 43 pociągi należące do PKP Intercity, które prawdopodobnie zostaną skreślone z rozkładu jazdy od 1 czerwca to przede wszystkim właśnie Tanie Linie Kolejowe. Mają zniknąć m.in. połączenia z Warszawy do Gdyni, Krakowa i Olsztyna, z Lublina i Jeleniej Góry do Wrocławia, a także połączenia z Lublina do Chełma i Przemyśla i z Białegostoku i Olsztyna do Suwałk.

- Przewoźnicy na naszą prośbę konsultują obecnie listę pociągów, których kursowanie nastąpiłoby najprawdopodobniej od 1 czerwca, termin ten wymaga trójstronnych ustaleń. Na liście znajdą się pociągi PKP Intercity w liczbie odpowiadającej ograniczeniu pracy eksploatacyjnej Przewozów Regionalnych - mówi Krzysztof Łańcucki.

Według PKP PLK, obecnie PR obowiązuje ograniczenie o około 8 proc. po uwzględnieniu wniosków przewoźnika o skrócenie tej listy o pociągi finansowane przez samorządy.

- Mogą na niej znaleźć się także zmiany na liście pociągów PR, których kursowanie zostało zawieszone od 4 maja. Chcemy, żeby były to zmiany skoordynowane w sposób możliwie jak najmniej wpływający na ofertę dla pasażerów - dodaje Łańcucki.

PKP Polskie Linie Kolejowe to monopolista. Utrzymuje, buduje i wynajmuje tory ponad 80 firmom, które uzyskały licencje na przewożenie pasażerów lub towarów. W ciągu roku liczba przewozów sięga 2,5 mln.

Największym klientem PKP PLK są Przewozy Regionalne, obsługują 44 procent połączeń, kolejne są PKP Cargo - 30 proc. przewozów, a trzecim pod względem liczby połączeń - PKP Intercity - 10 procent.

Za udostępnianie torów oraz należących do niej dworców PKP PLK pobiera opłaty. W przypadku pociągów pasażerskich jest to średnio 4 złote za przejechany kilometr oraz około 2 złotych za minutę postoju pociągu na peronie.

Rocznie przychody spółki przekraczają 4 mld złotych. 2,64 mld zł to należności za udostępnione tory. PKP PLK najwięcej zarabia na PKP Cargo - rocznie blisko 1,2 mld zł. Przewozy Regionalne powinny płacić blisko 470 mln zł rocznie.

Spółka wciąż przynosi straty, choć trzeba przyznać, że z roku na rok są one coraz mniejsze. Podczas gdy w 2005 roku PKP PLK była blisko miliard pod kreską, to już w 2008 roku strata netto wyniosła 110 mln złotych.

Na początku ubiegłego roku majątek spółki sięgał blisko 20 mld złotych. Mimo restrukturyzacji, cięciu etatów i wyprzedaży majątku, zadłużenie PKP PLK przekroczyło 60 procent wartości majątku, czyli 12 mld złotych.

Skarb Państwa jest właścicielem blisko 60 proc. udziałów w firmie. Spółka cały czas jest dotowana przez państwo (w 2010 uzyska z budżetu 900 mln zł).

Źródło: money.pl

ostatnia zmiana: 2011-11-05
Komentarze
Polityka Prywatności