Wielkanoc – przeżycie duchowe, czas spędzony z bliskimi, wreszcie - niemały wydatek. Rozsądne zakupy mogą jednak pomóc w ograniczeniu kosztów. Tylko czy rozsądne znaczy po prostu mniejsze?
Bez wielu rzeczy można się obyć, ale bez obfitego koszyczka
wielkanocnego – niespecjalnie, powie większość Polaków. Coś w końcu
sprawić musiało, że porzekadło „zastaw się, a postaw się” zna każdy z
nas. Tych kilka świątecznych dni to okazja do prawdziwego ucztowania.
Ale to też okazja, by zastanowić się gdzie umykają środki, których
najpierw nie szczędzimy, a później tak usilnie szukamy.
Najprostszym sposobem na oszczędzanie kilku złotych byłoby skrócenie
listy zakupów. Natomiast dla upierających się przy stałym, corocznym
menu prosta rada, by dobrze poszukali zanim kupią.
Koszyk powinien być pełny
Chleb, jajko, wędlina, baranek, sól, chrzan i inne pokarmy - niczego z
tego nie powinno zabraknąć w wielkanocnej „święconce”. Niby
symbolicznie, niby w niewielkich ilościach, koszt nie powinien być
zatem duży. Jednak koniec końców to święta, więc jak spędzić je bez
wystawnego obiadu, kilku smakołyków i niecodziennych potraw?
W zależności od kuchni, będą potrzebne różne składniki. Jak co roku
najwięcej przyjdzie nam zapłacić za mięso i wędliny. Tradycyjna szynka
to wydatek przynajmniej kilkunastu złotych za kilogram. Znacznie
tańsza, bo w granicach 6-10 zł/kg będzie biała kiełbasa, tak popularna
właśnie w święta wielkanocne. A jak kiełbasa biała, to i chrzan – to
akurat wydatek nieduży – za niewielki słoiczek w dyskontach zapłacimy
już nawet złotówkę.
Tym sposobem, dzięki tradycji i dzięki kilku powiązanym ze sobą smakom,
wielkanocna torba z zakupami wypełni się po brzegi. Bo prócz
oczywistych składników spożywczych niezbędnych do przygotowania potraw,
większość będzie chciała ugościć bliskich stołem ustrojonym świeżymi
kwiatami (tulipany: około 1,50 zł/szt.), wypełnionym sałatkami, owocami
(pomarańcze: około 3 zł/kg, jabłka: około 2 zł/kg), na którym nie
zabraknie i słodkości...
Zając zającowi nierówny
Czekoladowe wyroby wielkanocne – popularne zajączki rozdawane
odwiedzanym przyjaciołom i krewnym to klasyczny przykład produktów,
których ceny rządzą się bliżej nikomu nie znaną logiką. Za najtańszego
zająca zapłacimy już niespełna 1 zł, podczas gdy inni jemu podobni –
może bardziej eleganccy, może bardziej aromatyczni - stoją przy
etykietach z cenami nawet kilkukrotnie wyższymi! Zgoda – różnica leży w
jakości czekolady, zgoda – miejsce zakupu też nie jest bez znaczenia.
Pytanie tylko co sprawia, że tak ewidentne różnice w cenie tracą dla
nas na znaczeniu, gdy idą święta? Czyżby to wielkanocna refleksja na
tyle była głęboka, że oczywiste w innych okolicznościach przepłacenie
nie wydaje się grzechem?
Zając z czekolady jest tylko przykładem zasady znajdującej szersze
odzwierciedlenie. Kuriozalne wręcz różnice w cenach widać chociażby w
cukierniach. A czymże byłaby świąteczna uczta bez piaskowej baby,
mazura czy sękacza? Babka, często goszcząca też w wielkanocnym koszyku,
będzie najtańszą spośród słodkich przyjemności – w niektórych sklepach
zapłacimy za nią niespełna 10 zł/kg.
Kolorowy mazurek, sernik z rodzynkami czy makowiec to już znacznie
droższa przyjemność – tutaj ceny za kilogram nie schodzą poniżej
kilkunastu złotych. Dla wytrwałych, dysponujących czasem lub po prostu
lubiących kucharzyć cennym rozwiązaniem może być wypiek domowy. Za
stanowiącą podstawę makowca puszkę masy makowej sklepy policzą sobie
jedyne 5-7 zł.
Tanio nie jest, lecz bywało gorzej
Wszystko wskazuje na to, że nadchodząca Wielkanoc ma szansę kosztować
nas mniej niż ostatnie święta Bożego Narodzenia. Analiza cen tego
samego koszyka dwudziestu podstawowych produktów spożywczych w grudniu
minionego roku i pod koniec marca roku bieżącego napawa optymizmem -
wynika z badań grupy Nielsen. Zmiana cen nie jest co prawda znacząca,
bo zaledwie 2-procentowa, z pewnością jednak ucieszy każdą gospodynię
domową.
Przedświąteczne sprawunki najbardziej uderzą po kieszeni zwolenników
zakupów w małych, osiedlowych sklepach spożywczych – tam ceny są
niezmiennie najwyższe. Na przykładzie 20 typowych produktów, trzeba
było zapłacić za nie aż o 30 proc. więcej niż w dyskontach. To
uszczuplenie portfela o ponad 110 zł. Ileż można by za tą kwotę zakupić
czekoladowych zajęcy...?
Różnica pomiędzy cenami koszyka dokładnie takich samych produktów
nabywanych w różnych miejscach uzmysławia, jak dużą rolę odgrywa
świadome dokonywanie wydatków. Wybór pomiędzy wizytą w osiedlowym
sklepie a hipermarkecie wydaje się mieć kolosalne znaczenie,
szczególnie w przypadku obfitych zakupów i gospodarstw domowych o
niewielkim budżecie. Porównanie cen przed zakupem niewątpliwie wymaga
dodatkowego wysiłku, jednak satysfakcja ze świąt sfinansowanych z głową
- gwarantowana.