Wbrew przedsesyjnym oczekiwaniom wtorkowa sesja nie przyniosła wyraźnej przewagi kupujących. Realizacja zysków w końcowej fazie sesji zniwelowała bowiem większość wcześniejszych wzrostów. Inwestorów mogła rozczarować sprzedaż nowych samochodów.
Jedynymi istotnymi publikacjami w USA były
dziś raporty o sprzedaży nowych samochodów. Generalnie rezultaty dealerów
rozczarowały ekspertów z Wall Street, którzy liczyli, iż anualizowany wolumen
sprzedaży pozostanie na styczniowym poziomie 7,9 mln pojazdów. Jednakże wstępne
dane wykazały wynik rzędu 7,6 miliona. Tradycyjnie już słabsze dane tłumaczono
ciężką zimą. Pozytywnie zaskoczył jedynie Ford, który sprzedał o 43% więcej
samochodów niż przed rokiem i dzięki temu zdetronizował znacjonalizowany
General Motors, zostając największym amerykańskim koncernem motoryzacyjnym.
Wzrost sprzedaży odnotowały wszystkie duże marki z wyjątkiem Toyoty, której
auta ostatnio nie mają dobrej prasy.
Ale we wtorek amerykańscy inwestorzy woleli dostrzegać tylko jasną stronę medalu.
Ceny akcji systematycznie rosły od samego otwarcia aż do ostatnich dwóch godzin
handlu. Wtedy to uaktywniła się podaż, która zniweczyła cały dzisiejszy wysiłek
byków. Indeks S&P500 zyskał skromne 0,2%, kończąc sesję z wynikiem 1.118
punktów. Nasdaq poszedł w górę o 0,3%, zaś Dow Jones zarobił skromne dwie setne
procenta.
Obozowi byków wiary we własne siły dodały słowa Paula Volckera. Ten ceniony w
świecie finansjery były szef Fed-u i zarazem doradca prezydenta Obamy uznał, że
jeszcze nie czas, by Rezerwa Federalna zaczęła ograniczać płynność na rynkach
finansowych. „Gotówka przynosi zerowe odsetki, bilanse spółek pełne są gotówki
zaś akcje są tanie” – podsumował Matthew DiFilippo z funduszu Stewart Capital
Advisors, cytowany przez agencję Bloomberga.
To właśnie zerowe stopy procentowe w Rezerwie Federalnej skutkujące mizernym
oprocentowaniem obligacji pozostają głównym czynnikiem napędzającym wzrosty na
Wall Street. W USA akcje po prostu nie mają alternatywy - nadmiar gotówki nadal
jest lokowany na giełdach nie z powodu atrakcyjnych wycen, lecz ze względu na
reflacyjną politykę Fed-u.
Źródło:
bankier.pl