E-biznes: szansa dla każdego
Internet stwarza pomysłowym przedsiębiorcom duże możliwości. Największe firmy powstawały pod wpływem impulsu i osiągały sukces. Jednak jeżeli ktoś myśli o e-biznesie, w dzisiejszych czasach musi być ostrożny, bo zawsze można pójść o jedno kliknięcie za daleko.
Największa na świecie księgarnia internetowa Amazon.com powstała w 1994
roku w garażu. W 2008 roku jej zysk wyniósł 645 mln dol., a przychód
19,2 mld dol. Kilkanaście lat wystarczyło jej założycielowi Jeffowi
Bezosowi, żeby podnieść wartość firmy do 24 mld dolarów i żeby
przedsiębiorstwo znalazło się na liście Top 500 największych firm
świata. Twórcom Google, najpopularniejszej na świecie wyszukiwarki
internetowej, w rozkręceniu interesu pomógł tzw. anioł biznesu, czyli
prywatny inwestor – wyłożył 100 tys. dol. na realizację pomysłu dwóch
młodych absolwentów Uniwersytetu Stanforda: Sergeya Brina i Larry’ego
Page’a, którzy chcieli skatalogować wszystkie zasoby informatyczne
świata. Po 11 latach działalności Google jest najpopularniejszą marką
na świecie (wg badań „Brandz Top 100” agencji badawczej Millward Brown)
– jej wartość szacowana jest na mniej więcej 86 mld dol. Przykłady
zagranicznych internetowych sukcesów można jeszcze długo wymieniać:
portal społecznościowy Facebook, serwis aukcyjny eBay.com czy serwis
wideo YouTube.
Polski Internet również jest pełen ciekawych
projektów, które w rywalizacji na rodzimym rynku nierzadko pokonują
zagranicznych konkurentów. Sztandarowy przykład stanowi Nasza-Klasa.pl.
Portal w ciągu trzech lat stał się najczęściej odwiedzaną przez Polaków
stroną, a założyło go czterech kolegów: pomysłodawca Maciej Popowicz,
Paweł Olchawa, Michał Bartoszkiewicz i Łukasz Adziński, dysponujących
dwustoma złotymi na ten cel. Maciej Popowicz i spółka wydali te
pieniądze na kupno domeny i miejsca na serwerze. Oficjalnie uruchomili
projekt w listopadzie 2006 roku i już pierwszego dnia zarejestrowało
się w nim 300 osób. Po trzech miesiącach z Naszej Klasy korzystało 100
tys. osób. Po dwóch kolejnych – 200 tysięcy, a dziś codziennie loguje
się na nią 6 mln osób. Rodzimemu portalowi nie zagrozili zagraniczni
konkurenci, tacy jak Facebook czy MySpace. Innym fenomenem polskiego
Internetu jest serwis aukcyjny Allegro, który pierwszą aukcję
przeprowadził w 1999 roku. Dzisiaj codziennie odwiedza go 7 mln
użytkowników i nie oparł się nawet atakowi globalnego potentata – eBay.
Wszystkie
te biznesy mają wspólną cechę: ich twórcy mieli pomysł i byli szybsi
niż konkurencja. Nie oznacza to jednak, że sukces nie jest możliwy do
powtórzenia. – Internet obecnie jest jednym z najważniejszych
miejsc, w których konsumenci dokonują decyzji o zakupie. W sieci możemy
łatwo odszukać interesujące nas produkty, porównać ich ceny i w łatwy
sposób je kupić – mówi Andrzej Świderski, country manager kwiaciarni internetowej EuroFlorist.
Dobrze, a będzie lepiej
Równie
dużo do zrobienia, jak w rozwoju samego biznesu, jest jeszcze w
warstwie technologicznej. Podobnie jak w przypadku przedsiębiorstw
internetowych sytuacja szybko się poprawia, ale do ideału Polsce
jeszcze daleko. Według danych Megapanel PBI/Gemius 44,4 proc. Polaków
powyżej 7. roku życia korzysta z Internetu. Natomiast
InternetWorldStats.com, który przyjmuje niższą granicę wiekową badanych
osób, twierdzi że w Polsce z Internetu korzysta 20 mln osób, czyli
nieco ponad 5 proc. internautów całej Europy.
Zwiększa się
liczba gospodarstw domowych, które podłączają się do Internetu. W
grudniu 2008 roku Eurostat podał, że 48 proc. z nich jest już online,
podczas gdy rok wcześniej było to 41 proc. Do średniej europejskiej,
wynoszącej 60 proc., Polsce brakuje jeszcze kilkunastu punktów. Te
wartości sytuują Polskę na poziomie Czech, Bułgarii, Łotwy czy
Słowenii. Liderem jest Holandia, gdzie aż w 86 proc. domów jest
Internet. Za nią plasują się: Islandia, Norwegia i Szwecja z wynikiem
84 proc. Największą grupę wśród polskich internautów, bo aż dwie
trzecie, stanowią ludzie w wieku 15-34 lat. Starsi też coraz częściej
zaglądają do sieci. – W Polsce przyczyniła się do tego m.in. Nasza
Klasa. Jej użytkownicy to w dużym stopniu osoby powyżej 30. roku życia.
Poza tym społeczeństwo się starzeje – tłumaczy Gabriel Matwiejczyk, senior internet business development manager w Gemius SA.
W
związku z tym, w przypadku Internetu będzie można obserwować podobny
trend do tego, który widać już teraz w rozwoju telefonii komórkowej. W
Polsce trudno to jeszcze dostrzec, ale firmy telekomunikacyjne coraz
częściej szukają klientów w grupie powyżej 55. roku życia, produkując
telefony z dużymi ekranami i przyciskami oraz oferując taryfy
przeznaczone dla osób starszych. Biorąc pod uwagę wszystkich
użytkowników sieci, pod względem płci, internauci dzielą się po równo,
a różnice występują jedynie w poszczególnych grupach wiekowych. Kobiety
przeważają nad mężczyznami w grupach 15-35 lat oraz powyżej 55 lat, a w
pozostałych przedziałach zachodzi odwrotna sytuacja. Różnice płciowe
odzwierciedla natomiast tematyka odwiedzanych stron. Kobiety więcej
czasu spędzają na serwisach im poświęconych oraz na portalach
społecznościowych, a mężczyźni chętniej odwiedzają strony o tematyce
sportowej i biznesowej.
Wszyscy bez względu na płeć, wiek czy
dochody najchętniej, wbrew temu, co deklarują, zaglądają na strony o
tematyce rozrywkowej. – Dzięki badaniom wiemy, po jakich stronach
poruszają się internauci, i odkrywamy czasami, że bywa to rozbieżne z
deklaracjami. Zapytani, w pierwszej kolejności odpowiadają, że
wykorzystują sieć do nauki, zdobywania informacji, wiedzy. Podczas gdy
wyniki wskazują, że większość traktuje Internet po prostu jako źródło
rozrywki – mówi Andrzej Garapich.
Internet reklamą stoi
O
poziomie rozwoju Internetu, oprócz jego dostępności, świadczy rozwój
infrastruktury oraz wydatki na reklamę w sieci. O ile ta druga wartość
wystawia Polsce niezłą opinię, o tyle pierwsza z nich nie najlepszą. – Jeżeli
chodzi o liczbę łącz szerokopasmowych, to jesteśmy na szarym końcu. Za
każdym razem w badaniach otaczają nas Rumunia i Bułgaria – mówi
Garapich. Natomiast w kategorii wydatków netto na reklamę Polska
wyprzedza Grecję czy Finlandię, czyli kraje od niej bogatsze. Według
danych Internet Advertising Bureau (IAB) zyski z tego tytułu z roku na
rok są coraz wyższe. W 2008 roku reklamodawcy zostawili w Internecie
1,17 mld zł, czyli o 57 proc. więcej niż rok wcześniej. Dominującą
formą reklamy są: graficzna, reklama w wyszukiwarkach i e-mail
marketing, czyli wysyłanie ofert reklamowych bezpośrednio na skrzynkę
pocztową użytkowników. Chociaż wszystkie te reklamy są dobrym
rozwiązaniem dla małych i średnich przedsiębiorstw, coraz więcej firm
decyduje się na wydanie pieniędzy na reklamę w wyszukiwarkach – jej
udział w rynku wzrósł z 20 do 23 proc.
Wycisnąć użytkownika
Oprócz zarabiania na reklamach w Internecie czerpie się pieniądze od użytkowników. – Mamy
krótkie doświadczenie w kupowaniu poza tradycyjnym sklepem. Na
Zachodzie sprzedaż wysyłkowa od wielu lat jest standardem – katalogi
można znaleźć w większości domów. Polacy natomiast nie są
przyzwyczajeni do otrzymywania zakupów pocztą – zauważa Andrzej
Garapich, prezes Polskich Badań Internetu. To się jednak zmienia.
W 2008 roku wartość internetowych zakupów wyniosła 11 mld zł, czyli w
porównaniu z rokiem wcześniejszym wzrosła o 36,4 proc. więcej. Ta suma
dzieli się między aukcje i zakupy robione od razu, przy czym te drugie
cieszą się większym zainteresowaniem.
W 2008 roku platformy
aukcyjne zarobiły 6,5 mld zł, a sklepy 4,5 mld zł, a w 2007 roku te
wartości wynosiły odpowiednio 4,6 mld zł i 3,4 mld zł (dane IAB). Jak
wynika z danych serwisu aukcyjnego Allegro.pl, 80 proc. zakupów na tej
platformie jest dokonywanych za pomocą opcji „kup teraz”, a tylko 20
proc. na aukcjach. Na koniec grudnia 2008 r. w katalogu sklepów
internetowych prowadzonym przez Sklepy 24.pl zarejestrowanych było 4615
zweryfikowanych biznesów e-commerce, czyli ok. pół tysiąca więcej niż
rok wcześniej. Największy ich przyrost odnotowały branże: dom i ogród
(66,3 proc.), odzież (52,9 proc.) i delikatesy (47 proc.).
Warto
zauważyć, że Polacy wybierają nie tylko rodzime sklepy – aż 66 proc.
internautów dokonuje zakupów na zagranicznych stronach. To sygnał dla
przedsiębiorców, aby ciągle poprawiali swoją ofertę, sprowadzali
zagraniczne produkty, których nie ma gdzie indziej, gdyż dzięki temu
będą mogli pozyskać nowych klientów.
Łatwo, lekko i przyjemnie... nie jest
Przyrost
liczby biznesów e-commercowych nie świadczy jednak o tym, że jest to
biznes łatwy. Szczególnie w ostatnim czasie słabszej koniunktury, kiedy
klienci kilka razy oglądają każdą złotówkę, zanim zdecydują się ją
wydać. – Naszymi klientami w dużym stopniu jest Polonia
amerykańska, która zamiast wysyłać rodzinie pieniądze, robi jej zakupy,
a w kryzysie zdecydowanie ograniczyła wydatki. Dlatego szczególnie w
tym roku odczuliśmy spadek sprzedaży aż o 80 proc. – mówi
Wojciech Bogajewski, założyciel pierwszego polskiego internetowego
sklepu spożywczego Totu.com, który istnieje od 1997 roku. Dlatego
trzeba jednak nastawić się na klienta polskiego i bardzo o niego dbać,
choć nie ma on jeszcze tak wytworzonego zwyczaju kupowania codziennych
produktów poza tradycyjnym sklepem. – Wszystko musi być
perfekcyjnie zorganizowane: produkty dostępne, w dobrej cenie i
dostarczane pod same drzwi. Nawet jeżeli ktoś robi zakupy w jednym
sklepie od dłuższego czasu, wystarczy jedna wpadka, żeby się zraził – tłumaczy Bogajewski.
Polacy
najprawdopodobniej będą coraz chętniej robić zakupy przez Internet,
jednak przedstawiciele branży szacują, że upłynie jeszcze dużo czasu,
zanim stanie się popularna. – Ta forma kupowania jeszcze nie
znalazła u polskich klientów zrozumienia. Może wynika to z faktu, że
lubimy chodzić między półkami i oglądać poszczególne produkty – zastanawia się Wojciech Bogajewski. – Są oczywiście perspektywy rozwoju dla tego rynku, ale jeszcze poczekamy na najlepsze czasy – ocenia właściciel Totu.com.
Niecodzienne pomysły
Łatwiej
jest uruchomić e-biznes w branży, która nie oferuje artykułów
codziennego użytku, a za to na jej produkty klienci są w stanie wydać
większe pieniądze i łatwiej im wybrać produkt przez Internet. Tak jest
na przykład z kwiaciarniami internetowymi i sklepami z zabawkami. –
Konkurencja w branży florystycznej w Internecie jest bardzo wysoka.
Bardzo wiele kwiaciarni posiada już swoje strony internetowe i sklepy
umożliwiają klientom składanie zamówień online. Bariery wejścia na
rynek są obecnie zdecydowanie wyższe, niż było to 10 lat temu, kiedy
zaczynaliśmy działalność w sieci – mówi Andrzej Świderski, country
manager EuroFlorist. Żeby zdobyć większą liczbę klientów, kwiaciarnie
internetowe rozszerzają asortyment – nie tylko proponują nowe bukiety,
lecz także inne upominki. – Oprócz kwiatów warto wzbogacić swoją ofertę
o produkty dodatkowe takie jak czekoladki, maskotki, kartki
okolicznościowe itp.
Daje to klientom możliwość dołączenia do
kwiatów również małego upominku, który sprawi jeszcze więcej radości –
mówi Świderski. Według znawców e-biznesów łatwiej jest zarobić na
zabawkach. – Ludzie nie oszczędzają na dzieciach, więc po czterech latach działania mogę ocenić tę branżę bardzo pozytywnie
– stwierdza Jerzy Lechelt, właściciela sklepu Salonzabawek.eu.
Zainteresowanie kupnem zabawek rośnie przede wszystkim przed dniami, w
których zgodnie z tradycją obdarowuje się dzieci prezentami. – Codziennie mamy 4-5 zamówień, ale w grudniu jest ich tak wiele, że nie nadążamy z wysyłaniem – mówi Lechelt. Również przed 1 czerwca czy w okolicach 6 grudnia sklepy z zabawkami odnotowują wzrost popytu. – Przy okazji takich świąt sprzedaje się zauważalnie więcej zabawek, ale za wyjątkiem wakacji, biznes cały czas się kręci – mówi przedstawiciel sklepu Ezabawki.pl. Największy wpływ na zakupy w tej kategorii ma reklama. – Jeżeli
zabawka pojawia się w telewizji, bardzo szybko znika z magazynów, ale
zainteresowaniem cieszą się właściwie wszystkie produkty – od gier po
artykuły papiernicze – mówi przedstawiciel Ezabawki.pl.
Społeczne zarabianie
Jednak
na internautach zarabiają nie tylko sklepy internetowe. Użytkownicy
Internetu coraz częściej wydają pieniądze na płatne usługi w portalach
społecznościowych jak Nasza-Klasa.pl czy Fotka.pl. – Umożliwiamy
użytkownikom skorzystanie z dodatkowych usług, za które są pobierane
drobne opłaty. Cieszą się coraz większym zainteresowaniem. Dzięki nim
można np. uatrakcyjnić komunikowanie się z przyjaciółmi – mówi Jan Samołyk, specjalista ds. PR Naszej Klasy. – Wpływy z usług płatnych szacuje się między 20 a 50 proc. wszystkich przychodów – ocenia Rafał Agnieszczak, założyciel serwisu społecznościowego Fotka.pl.
Wśród
takich usług znajdują się m.in. konta typu premium, czyli te, które
dają użytkownikowi możliwość wgrania na serwer większej liczby zdjęć,
wpisywania większej liczby komentarzy czy też upoważniają do zniżki w
firmach partnerskich. Tendencja wzrostowa w płatnych usługach będzie
się utrzymywała i będzie też wyznaczała dalsze kierunki rozwoju nie
tylko społecznościówek, lecz także całego Internetu. – Dostęp do
płatnych usług i treści to przyszłość dla e-zarabiania. Era darmowego
Internetu będzie przemijała. Na Zachodzie, w Azji bardzo popularne jest
np. płatne granie przez Internet. Tamtejszy użytkownik przyzwyczaił się
do płacenia za takie usługi. W Polsce też to nastąpi – przewiduje Andrzej Garapich.
Portale
społecznościowe zarabiają na reklamach. Marketerzy coraz częściej
wykorzystują je właśnie do przeprowadzania kampanii promocyjnych,
szczególnie że dają możliwość zaprezentowania firmy czy produktu w
ciekawy sposób, np. poprzez umieszczenie zdjęć czy imienia użytkownika
w banerze reklamowym. Za przykład interesującej kampanii można podać
akcję promującą dezodoranty Axe na portalu Fotka.pl. Użytkownicy płci
męskiej dostali wiadomość: „Hej Przystojniaku, polecisz ze mną do
nieba? Czekam na odpowiedź…”, wraz ze zdjęciem atrakcyjnej stewardessy
Sary. Mężczyźni rzeczywiście odpowiadali na wiadomość od nieistniejącej
kobiety. Napisało do niej aż 120 tys. osób, stewardessa dostała również
wiadomości od kobiet, które pytały, co ją łączy z ich chłopakami.
Tak
jak oczekiwała firma, kampania wywołała zamieszanie wśród użytkowników.
Te dwa kierunki: interaktywność serwisów i kampanii reklamowych oraz
płatne usługi będą wyznaczały drogę rozwoju portali społecznościowych.
– Po etapie tworzenia przyszedł czas zarabiania. Serwisy
społecznościowe największy boom mają za sobą i obecnie weszły w fazę
dojrzałości, całkiem nieźle sobie w niej radząc – mówi Rafał
Agnieszczak. – W najbliższej przyszłości użytkownicy będą poszukiwali
przede wszystkim projektów ponadczasowych, czyli związanych z
komunikacją i rozrywką. Jak zauważa właściciel Fotka.pl, minął już czas
serwisów przeznaczonych dla grupy wiekowej 14-16 lat. Teraz należy
stworzyć portal dla osób powyżej 40. roku życia.
Internet stoi otworem
O zagospodarowaniu tej grupy mogą myśleć właściwie wszyscy. – Tak
naprawdę każdy może założyć mały serwis społecznościowy z podstawowymi
funkcjami. Ostatnio nawet nie są do tego konieczne szczególne
kompetencje informatyczne, bo pojawiły się gotowe platformy, z których
można skorzystać. Jednak rynek jest już mocno wypełniony i nie jest
łatwo odnieść sukces – zastrzega Jan Samołyk.
Nieco ostrożniejszy jest Andrzej Świderski z Euroflorist. – Zmartwię
tym pewnie wielu entuzjastów, ale założenie kwiaciarni internetowej
wcale nie należy do łatwych zadań. Możemy stworzyć sklep, w którym
będziemy oferować kwiaty, ale żeby przyniosło to oczekiwane rezultaty,
trzeba robić wszystko bardzo profesjonalnie. Będzie trzeba wydać sporo
pieniędzy nie tylko na oprogramowanie, ale i na przygotowanie obsługi
sprzedaży – tłumaczy Świderski. Osoba, która chciałaby prowadzić
biznes w Internecie, musi kupić oprogramowanie, wykupić domenę i
miejsce na serwerze, biuro można początkowo umiejscowić we własnym
mieszkaniu lub garażu, tak jak zrobił to twórca Amazon.com. Warto też,
żeby osoby, które prowadziły handel w tradycyjnych warunkach, były
świadome faktu, że Internet to inna rzeczywistość.
– Gdy
szefa Amazon.com zapytano o dalszy rozwój i wejście na tradycyjny
rynek, odpowiedział, że nigdy tego nie zrobi, gdyż nie ma pojęcia, jak
sprzedaje się offline – opowiada Andrzej Garapich. Są też
elementy różne dla każdego sklepu, o które trzeba zadbać. W
delikatesach czy kwiaciarni to szeroka sieć współpracowników, którzy
będą dostarczać produkty w różne miejsca w kraju oraz bogaty
asortyment. Żeby sklep internetowy miał rację bytu, na początek musi
oferować 1-1,4 tys. produktów, później ta liczba powinna wzrosnąć do
4-5 tys.
Realne szaleństwo po wirtualne pieniądze
O
rosnącej popularności e-przedsiębiorczości w Polsce świadczy sytuacja,
jaka miała miejsce pod koniec października, przy składaniu wniosków o
dotacje na e-biznes. O kolejne pieniądze z puli 390 mln euro,
przeznaczonych na rozwój e-przedsiębiorczości, starało się w całej
Polsce prawie 2 tys. osób. W poprzednich edycjach ich liczba wahała
się, 1,3-1,5 tys.
Ponieważ ogłoszono, że o przyznaniu dotacji
decyduje kolejność zgłoszeń, już dwa dni przed terminem ich
przyjmowania, przed siedzibą Fundacji Małych i Średnich Przedsiębiorstw
w Warszawie, ustawiły się kolejki chętnych, którzy stworzyli listy
kolejkowe. Zgodnie z zasadą ich działania, jeżeli kogoś nie było
podczas odczytywania nazwisk, odpadał z kolejki. Taki system zrodził
wiele pytań, m.in. o to, jak do kolejności zgłoszeń mają się wnioski
przysłane kurierem lub pocztą. Przedstawiciele PARP-u tłumaczą, że
podobnie jak w poprzednich rundach zgłoszeń tak i teraz głównym
kryterium będzie ocena formalna i merytoryczna projektu. W poprzednich
latach nawet jeżeli wniosek był złożony ostatniego dnia, miał szansę na
otrzymanie dotacji, natomiast podania złożone nawet pierwszego dnia,
ale niespełniające wymogów formalnych były odrzucane. Warto więc poznać
te regulacje, żeby przy składaniu wniosków w 2010 roku (wtedy będą dwie
następne tury przyjmowania dokumentów) nie popełnić błędów.
Żeby
złożyć wniosek, należy mieć uruchomioną działalność gospodarczą.
Dotacje na e-usługi dotyczą mikro- i małych przedsiębiorstw, które w
momencie składania wniosku nie działają dłużej niż 12 miesięcy. Celem
dofinansowania muszą być e-usługi lub tworzenie produktów cyfrowych do
obsługi biznesu internetowego. Dofinansowanie może pokryć do 85 proc.
wydatków w projekcie, a maksymalna kwota dofinansowania wynosi 200 tys.
euro. Ponadto wymagane jest wytworzenie, świadczenie i aktualizacja co
najmniej jednej e-usługi, a przedsiębiorca musi wykazać, że zapewnił
100 proc. środków finansowych na prowadzenie projektu. Poza tym
działalność uruchomiona z wykorzystaniem środków z funduszy musi być
prowadzona na podstawie wdrożonych e-usług przez trzy lata od
zakończenia projektu.
Jednej firmie przysługuje jedna dotacja.
Dofinansowania nie otrzymają projekty zajmujące się świadczeniem: usług
poczty elektronicznej, hostingu, rejestracji i utrzymania domen
internetowych oraz projekty mające na celu obrót handlowy produktami.
Na dotacje na e-usługi w latach 2007-2013 przeznaczono budżet 390 mln
euro. W aktualnym rozdaniu do rozdysponowania było 135 mln zł. Wartość
dotychczas podpisanych umów to 375,7 mln zł.
E-biznes to poważna firma
Z
tych wszystkich powodów planowanie otwarcia biznesu internetowego nie
może trwać tyle co codzienne sprawdzenie skrzynki e-mailowej. Mimo że
wydaje się lekkie i przyjemne, musi być tak samo przemyślane jak
założenie tradycyjnej firmy. – Powinniśmy przede wszystkim
przygotować dobry plan i ubrać go w cyfry. Wejście w nowe obszary rynku
powinno być głęboko przemyślane i skalkulowane. Można przy tym
skorzystać z doświadczeń innych – mówi Andrzej Świderski z
Euroflorist. Chociaż przykłady światowych i krajowych potentatów rynku
internetowego pokazują, że czasem można pójść na żywioł, jednak zawsze
liczy się pomysł. Jeżeli jest oryginalny i użyteczny, obroni się w
każdych warunkach. Jednak gdy firma zacznie się rozrastać i tak trzeba
będzie zacząć myśleć jak przedsiębiorca, a nie jak student lub młody
absolwent, który wpadł na genialny pomysł.
źródło: bankier.pl
ostatnia zmiana: 2011-11-05